Dwa miesiące po wprowadzeniu stanu wojennego Wojciech Jaruzelski umacniał swoją władzę metodami, jakich nie powstydziłaby się żadna junta. W ramach „dialogu” z narodem zomowcy tłukli ludzi na ulicach, ale nie odpuszczali również tym, których teoretycznie mieli pod kontrolą. Jako jedni z pierwszych doświadczyli tego internowani z Wierzchowa Pomorskiego.