- Na korcie i w szatni słyszałam, że pomyliłam turniej i że muszę zacząć psuć piłki, bo tak dalej nie może być - opowiada ze śmiechem Agnieszka Radwańska po debiucie w turnieju legend w Wimbledonie. Potwierdziła, że dobrej gry w tenisa, choć karierę zakończyła cztery lata temu, się nie zapomina. Zwłaszcza na londyńskiej trawie, z której ma najlepsze wspomnienia. Było dużo żartów, ale ambicja też jest i Polka mówi wprost - chce zagrać w finale przeciwko Martinie Hingis i Kim Clijsters.