Wyłapaliśmy soczystego liścia, ale Dobrucki nie zasłużył na grilla
- Już po pierwszym dniu, w którym cudem wczołgaliśmy się do finału Speedway of Nations, Dobruckiemu powinna zapalić się czerwona lampka ostrzegawcza. Zamiast kogoś z dwójki Janowski-Dudek trzeba było awaryjnie dzwonić po Dominika Kuberę. W Vojens liczył się tylko start, a my potrzebowaliśmy na gwałt kogoś z petardą pod taśmą - pisze w swoim najnowszym felietonie dla Interii były żużlowy działacz Leszek Tillinger.