Wolnoć, Tomku, w swoim domku, czyli uwięzione jezioro
Płoty, które wchodzą aż do wody, są prawdziwą plagą w całej Polsce
Post Wolnoć, Tomku, w swoim domku, czyli uwięzione jezioro pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.
Płoty, które wchodzą aż do wody, są prawdziwą plagą w całej Polsce
12 sierpnia Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku poinformowała, że postępowanie w sprawie ogrodzenia jeziora Wielkie Oczko w gminie Kościerzyna nadal jest w toku. Jezioro wiosną ogrodził jego właściciel Marek Majkowski, przedsiębiorca budowlany z Kościerzyny. Rzecz nagłośnił gdański radny Andrzej Kowalczys. W poście z 6 maja br. na Facebooku pisał tak: „Podobno była kontrola i w papierach wszystko się zgadza. Nowy właściciel, kościerski przedsiębiorca, podobno Kaszuba, kupił sobie jezioro Wielkie Oczko. Miejscowi i przyjezdni już o tym wiedzą, gdyż Nowy postawił w niespotykanie krótkim czasie dwukilometrowy, ponaddwumetrowy płot. Wybudował na linii brzegowej drogę, będzie oświetlenie i zestaw kamer. Zabrał dostęp do wody jeleniom, sarnom, dzikom, lisom, wydrom, borsukom, jenotom i licznej rodzinie chronionego bobra europejskiego. Pod topór poszły dęby, jałowce, brzozy, jesiony i olsy. Zniszczono żeremia i piękną edukacyjną ścieżkę wokół jeziora. Zapadł też wyrok na bardzo rzadką, szczególnym prawem chronioną, lobelię dortmanna. Żeby napić się wody (najbliżej jest Małe Oczko), zwierzyna musi pokonać nasyp kolejowy, tory i drogę. Spychacze, koparki, ciężarówki zrobiły swoje, tak że przedsiębiorca może być dumny. Takiej dewastacji dawno nie widziałem”.
Unikatowe jezioro
Po czterech miesiącach sprawdzam sytuację. W Stawiskach za Kościerzyną skręcam w drogę wyłożoną płytami, która prowadzi do jeziora Zakrzewie i ośrodka Gdańskiej Fundacji Dobroczynności. Tam kończą się płyty, a zaczyna piaszczysta, leśna ścieżka, którą po ok. 2 km przecina linia kolejowa z Kościerzyny do Czarnej Wody. Przed przejazdem kolejowym, po prawej stronie, w obniżeniu terenu połyskuje między drzewami jezioro Małe Oczko. Za torami w dole jest bliźniacze Wielkie Oczko.
Już z daleka widać, że płot stoi, jak stał. Za nim przy pomoście bawi się dwójka dzieci. Od razu zwraca uwagę uporządkowana linia brzegowa, jakby to był sztuczny zbiornik, a nie dzikie, śródleśne jezioro. Gdzieś poznikały nadbrzeżne krzaki, szuwary jakby przetrzebione i przycięte, zostało parę kęp trzciny, między nimi bieleje piaszczysty brzeg, czyściutki i schludny. Tymczasem nad Małym Oczkiem, też prywatnym, ogrodzonym tylko od drogi siatką, zielony gąszcz. Wielkie trzciny wchodzą mi w obiektyw, tuż przy pomoście zauważam w wodzie roślinę o okrągłych liściach, której białe kwiaty wystają ponad lustro wody, niektóre jeszcze w grubych pąkach.
Leżące na terenie obszaru Natura 2000 i Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego Wielkie Oczko należy do unikatowych jezior lobeliowych. Takich zbiorników jest w naszym kraju jedynie 155, z czego 151 na Pomorzu. Jeziora lobeliowe zawdzięczają nazwę lobelii dortmanna, rosnącej w odległości ok. 2 m od brzegu. „Roślina ta kwitnie tylko raz, w czerwcu i lipcu na łodygach pojawiają się bladoniebieskie kwiaty. W dobrze zachowanych jeziorach lobeliowych gatunek ten porasta pierścieniem brzegi jeziora. Lobelia jeziorna, poryblin jeziorny i kolczasty oraz brzeżyca jednokwiatowa to rośliny wskaźnikowe jezior lobeliowych, gatunki reliktowe, będące pozostałością flory z minionych epok geologicznych, objęte ścisłą ochroną, znajdują się w Polskiej Czerwonej Księdze Roślin Ginących”, czytam na stronie pomorskieparki.pl.
Jak informuje Grażyna Sadowska, starszy specjalista ds. edukacji ekologicznej z Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego, na terenie parku i jego otuliny jest sześć jezior lobeliowych, większość to własność prywatna. – Zagrożeniem dla jezior lobeliowych są procesy, w których następuje zmiana ich specyfiki hydrochemicznej. Są to m.in. eutrofizacja (użyźnienie), acydyfikacja (zakwaszenie) czy humizacja (wzbogacenie w substancje humusowe). Poprzez dopływ substancji odżywczych wzrasta żyzność jezior, co może się przyczynić do ich degradacji. Są one bardzo wrażliwymi ekosystemami, szkodzi im niewłaściwie prowadzona gospodarka rybacka, a także zmiany zachodzące w ich zlewniach czy nadmierne rekreacyjne wykorzystanie tych zbiorników. Staramy się monitorować stan naszych jezior lobeliowych – zapewnia. – Jest on różny, jedne są w dobrej i bardzo dobrej kondycji, w innych obserwujemy już powolny proces eutrofizacji. Jak długo właściciel czy zarządca terenu będzie umiał dostrzec jego walory przyrodnicze i krajobrazowe oraz będzie chciał go zachować w niezmienionym stanie, tak długo obszar będzie bardzo dobrze chroniony.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 37/2022, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
Fot. Helena Leman
Post Wolnoć, Tomku, w swoim domku, czyli uwięzione jezioro pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.