Była przerażona. Na białej kurtce miała ślady krwi. Powtarzała jak mantrę, że to "nie jej wina"
Stała niedaleko wejścia do metra. Z daleka widać było jej białą kurtkę. Lecz nie to rzucało się w oczy. Była zdenerwowana, przerażona. A jej ubrania, buty i ręce były unurzane we krwi. Kobieta jak mantrę powtarzała słowa: to nie moja wina...