Wierny czytelnik, który zna moje stare teksty, wie dobrze, dlaczego Boże Narodzenie lubię najbardziej ze wszystkich świąt. Przepraszam, że powtarzam to od lat, ale z myślą o tych, do których jakimś cudem moja opinia nie dotarła, powtórzę po raz kolejny. Otóż nie z powodu prezentów, wigilijnego menu, rodzinnego nastroju i wszystkich tych spraw, które sprawiają, że człowiekowi wychowanemu przez normalnych polskich rodziców raz do roku nieco wilgotnieją oczy i robi się cieplej na sercu – choć to wszystko oczywiście bardzo ważne. Niestety, również nie ze względu na religijny i duchowy wymiar powtarzanego od wieków rytuału, nie żebym nie wiedział, że jest jeszcze ważniejszy, ale cóż, dla mnie, prostego wyznawcy tak wyszydzanego „płytkiego, ludowego katolicyzmu”, to wszystko co wiąże się z religią jest zbyt oczywiste, by było nad czym kombinować, nie mówiąc o popadaniu w egzaltacje.