Rok temu Jan Zieliński mocno przeżywał przegranie finału debla w Australian Open i nie potrafił się cieszyć, choć odniósł życiowy sukces. Popijał smutny piwo, które - za sprawą triumfu w mikście - zastąpić teraz mógł szampanem. Zdaniem trenera jest mentalnym tytanem. Wzmocniła go zapewne droga przez tzw. piekło tenisowe. Wspomina ją jako mękę, ale bez tego być może nie zdobyłby teraz historycznego tytułu wielkoszlemowego. W trybie last minute.